drżę ze strachu
sponiewierany nocnym snem
pobity stłamszonymi marzeniami
uciekam z podwiniętym ogonem
przed ludźmi
zwanymi przyjaciółmi
wszystkim ciągle się spieszy
do zdeptania moich myśli
do posiania nienawistnych ziaren
słodkich narkotyków
tęsknoty i łez
słowa moje wybladły
straciły siłę nadziei
zbrukane odrzuceniem
bo nie jestem jak inni
nie stoję w ogonku
do konfesjonału
nie całuję psa pod ogonem
ani kota w zamruczane wąsy
więc boję się poezji
której nie umiem pisać